środa, 9 stycznia 2013

O szpiegowstwie słów kilka...

by *Tatchit

Młody wilk rozpaczliwie zaciągał się powietrzem, przygwożdzony ciężarem nieopisanej masy, która niczym czarna dziura wysysała z niego chęć życia. Młodzian darł łapami powietrze, w ostatnim ataku paniki chcąc wyzwolić się, zaatakować. Szanse były jednak przesądzone i gdy opuszczała go już wola żywota posłyszał już tylko gardłowy śmiech nad swym uchem.
     -Wrócisz do mnie, Pete.Wiem, że wrócisz. Skała nie może się zmienić.- Szeptał ów opływający smołą głos i po chwili ciężar na piersi malca zelżał odrobinę. Pomimo tego, że wilk wiedział co nadejdzie nie zdąrzył odwrócić wzroku.
Tuż przed nim zalśniły czerwonawe ślepia, o wzroku ostrym niczym dziub drapieżnego ptaka. Młodzian dopiero odczuł pełnię swego strachu, z rozpaczliwym piskiem zamknął oczy i zapadł się w senną nicość.

888

     -Mar-Free. Mar-Free, obudź się.- Delikatny głos, kojarzący się z liliami. I po chwili wilk otworzył oczy spoglądając w inny rodzaj szkarłatu. Świtało już i rozjaśnione pierwszymi promieniami niebo mieniło się tysiącem odcieni pomarańczy. -Znów miałeś koszmary.- Stwierdził ponownie ten sam delikatny głos. Stwierdzenie tak błahego faktu świadczyło tylko o tym, że Candy była zmartwiona.
     -Wiem.- Młody dźwignął się z ziemi, ziewnął przeciągle stojąc na niepewnnych nogach i spojrzał na towarzyszkę. Niewysoka, siwa klacz stała z łbem zwieszonym na wysokości jego pyska. Marszczyła przy tym zabawnie brwii przyglądając mu się dokładnie.
     -Znów to samo? Krzyczałeś jego imię.- Upewniła się jeszcze klacz chlastając powietrze ogonem.
     -Tak, znów Kos. Znów mi grozi.... Myślisz?- Zaczął nieporadne pytanie, lecz gwałtowne poruszenie się łba klaczy przerwało mu.
     -Pete... Mar. Ile razy mam Ci powtarzać, że nie można sterować snami innych. Jeśli chcesz to zabiorę Cię do Evanny i sama Pani Lasu Ci to wtedy potwierdzi.- Pete, albo raczej "Mar-Free" jak go nazywali dla własnego bezpieczeństwa wiedział, lecz nie zmieniało to jego absolutnego przerażenia starym, morderczym alphą stada, które pozostawiło go kiedyś na pewną śmierć w ludzkiej pułapce. Śmierć przed którą właśnie Candy go uratowała.
888

I tak mijało życie.Wychowywanie wilka okazało się dla Candy wyzwaniem, lecz podjęła się z radością. Klacz zawsze lubiła wyzwania, gdyby nie to nie stała by się przednim szpiegiem. Czasami jednak odnosiła wrażenie, że nie może wilczkowi zastąpić matki i liliowe ślepia zwężały się wtedy niemile.
Przełom nastąpił jednak dla nich ługo po upadku HOFS. Dnia kiedy to Candy wezwał stary zleceniodawca. Chociaż Pete nie słyszał ich rozmowy widział po minie Siwej, że wieści nie mogą być dobre. Kiedy przyzwała go do siebie po wilczej kolacji obawiał się najgorszego. Przydreptał do niej z podkulonym ogonem i Candy od razu wiedziała o co chodzi. Parsknęła rozeźlona na samą siebie, ale w litości nie owijała w bawełnę.
     -Jesteś dobrym szpiegiem, Mar-Free. Szybko się uczysz, ale dostałam zadanie które muszę wykonać sama.- Przecież rozmawiała wcześniej z tym niedźwiedziem. Oczywiście, że to była wyprawa do której zwykły wilk jak on się nie nadawał. Parsknął tylko.
     -Na ten czas zostaniesz ze Scytthe, na terenach GEOSu. To nowy sojusz, ciepło Cię przyjmą a z Rudą u boku nie będziesz samotny.
     -Wolałbym z Tobą...- Mruknął mimowolnie czując jak zwilża mu się sierść pod oczami. Jego mistrzyni, jego siostra i niańka...Nie, nie chciał zostawać sam bez niej. Sam nie poradzi sobie z koszmarami.
     -Wrócę. Obiecuję.- Poprzysięgła tylko siwa a nieugięty wzrok liliowego ślepia okazywał nic poza pewnością siebie. Konwersacja była zakończona, a Pete'owi pozostawało jedynie wierzyć jej słowom i uczyć się.

Mar-Free 

 

Wilk Górski | 2,5 roku | Samiec
Pochodzenie - 'Dziura'
Uczeń na szpiega | Z nadzieją na stopień dowódcy.
Oczywiście koszmary, dręczą go nadal.
Pod opieką Scytthe.
Jego historia została dawniej dokładnie opisana przez Candy, na blogu HOFS.



2 komentarze:

  1. Kiedy wilk opowiadał o sobie, siedziała w ciszy wsłuchując się w każde osobne słowo. W końcu uniosła swe cielsko z miejsa, by delikatnym ukłonem powitać samca. - Salve, Mój Drogi. Cieszę się, że postanowiłeś zamieszkać razem z Nami. - rzekła, a na pysku pojawił się uśmiech. - Oby wyszło Ci to na dobre...- kątem lazurowego ślepia zerknęła na Scy szczerząc przy tym kły w jeszcze szerszym uśmiechu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jego słowa były przeszyte nicią tajemnicy, w którą biała samoistnie zgłębiać się nie mogła. Obdarzyła go ciepłym spojrzeniem jasnych ślepii. - Pomóc? - uniosła brwi zaciekawiona jego talentami. - Tak się składa, że mógłbyś, jeśli masz na to ochotę. Potrzeba nam szpiegów. Dobrych i godnym zaufania. Z Twych opowieści wiem, że czujesz się jak ryba w wodzie na tym stanowisku. Chcesz posłuchać, mej propozcji? - zastanowiła się przez moment skupiając wzrok gdzieś na rozgałęzionych drzewach, by znów spojrzeć na Mar-Free'ja.

    OdpowiedzUsuń